Oto wywiad, o którym marzyłam! Z dziewczyną, dzięki której na co dzień możemy obserwować życie na Kaukazie. Przed Wami Martyna z Gruzji, autorka bloga o tym samym tytule, jak również bestsellera „Gruzja. Jak się żyje Polce w kraju wina, gościnności i drogowych absurdów”. Poznajcie najpopularniejszą właścicielkę wypożyczalni samochodów na Instagramie – Martynę Kaczmarzyk, która w nietuzinkowy sposób pokazuje swoje życie w Azji, najczęściej przedstawiając absurdy, które spotyka na swojej drodze. W tym roku nadeszła wielka chwila, bo Martyna wzięła ślub! W ramach cyklu „Śluby świata”, opowiedziała mi o swoim gruzińskim weselu, na które czekałam, jak angielskie media na ślub Megan i Harrego.

Kolejny raz zabieram Was na imprezę, na którą nie potrzebujemy zaproszenia, nie trzeba dawać w kopertę, ba! Nawet wina, bo tutaj wino lało się strumieniami! Zapraszam do Gruzji!

ŻYCIE W GRUZJI

Witaj Martyno, tak się cieszę, że wreszcie możemy porozmawiać! Opowiedz na początku coś o sobie.

Urodziłam się w Polsce, w Tomaszowie Mazowieckim. W dzieciństwie chciałam być striptizerką lub nurkiem, ale ostatecznie poszłam na studia prawnicze do Wrocławia. W poszukiwaniu adrenaliny skupiłam się na prawie rozwodowym z elementem międzynarodowym. Głęboko wierzyłam w karierę prawniczą, do czasu pierwszego wyjazdu do Gruzji.

Martyna z Gruzji

Ciekawe zainteresowania, nie powiem! Jednak jak wyznałaś, wszystko zmienił wyjazd do Gruzji. Dlaczego pojechałaś właśnie tam?

Do Gruzji pojechałam pierwszy raz na tygodniową wymianę studencką między Wrocławiem, a Kutaisi (miasto w Gruzji). Już po pierwszym rogu wina wiedziałam, że jest to moje miejsce na świecie. Co ciekawe – tamten wyjazd zorganizował właśnie mój narzeczony, który pełnił wówczas funkcję prezydenta organizacji studentów prawa. Był też trzecią osobą poznaną w Gruzji – jeszcze na lotnisku. Nasze drogi rozchodziły się i schodziły w bardzo burzliwy sposób, ale miłość do Gruzji trwa niezmiennie od tej pierwszej wizyty. Zostałam wtedy zbombardowana gruzińską gościnnością i miałam to szczęście, że poznawałam Gruzję nie turystyczną, a rodzinną, lokalną i bardzo tradycyjną. Moja kariera zawodowa jest konsekwencją wielkiego pragnienia mieszkania w Gruzji, na Kaukazie.

https://www.instagram.com/p/COxbIMfMSOt/

Mówisz o karierze zawodowej, domyślam się, że odeszłaś od prawa. Wytłumacz czytelnikom, czym się zajmujesz?

Gruzji prowadzę wypożyczalnię samochodów terenowych oraz organizuję wyprawy poza turystycznym szlakiem. Moją misją jest umożliwić gościom z Polski dotarcie do najciekawszych zakamarków Gruzji. Prawdziwa Gruzja zaczyna się tam, gdzie kończy się asfalt.

A co z wykształceniem prawniczym? Czy prócz wypożyczania aut, będziesz kiedyś rozwodzić zwaśnione gruzińskie pary?

Wypożyczalnia to nie jest moje ostatnie słowo. Wkrótce powstanie w centrum kawiarnia oraz projekt łączenia polskich gości z gruzińską wsią i jej mieszkańcami. Do kariery prawniczej nie wracam, ale jak tylko moja działalność w turystyce nie będzie wymagać mojego osobistego zaangażowania na co dzień, zamierzam zaangażować się w działalność fundacji aktywizującej zawodowo Gruzinki. Moja teściowa otworzyła pierwszą działalność w wieku 50 lat, po 30 latach opiekowania się rodziną i domem. Wspaniale patrzeć jak rozkwitła, nabrała pewności siebie. W takich historiach chciałabym uczestniczyć i je wspierać.

MIŁOŚĆ POLSKO – GRUZIŃSKA

Nieustannie nurtuje mnie pytanie o to, jak poznajecie swoich zagranicznych wybranków. Napisałaś wcześniej, że Mirzę zobaczyłaś już pierwszego dnia, ale jak potoczyły się Wasze losy?

Mirzę poznałam na lotnisku w Kutaisi. Był organizatorem mojego pierwszego wyjazdu. Już tego samego wieczora byłam w nim zakochana do szaleństwa. On początkowo nie wyobrażał sobie ślubu z kobietą innej narodowości niż gruzińska. Nie mieściło mu się to w głowie. I tak po 8 latach wyjątkowo burzliwego związku, pełnego zwrotów akcji jak w tureckiej telenoweli powiedziałam TAK.

Martyna z ukochanym Mirzą

Ale nim miałaś okazję powiedzieć TAK, przeprowadziłaś się na stałe do Gruzji. Jak 8 lat temu zareagowała na to Twoja rodzina?

Moja rodzina zawsze wychowywała mnie w poczuciu sprawczości i niezależności. Kiedy wróciłam z pierwszego wyjazdu do Gruzji, od razu zakomunikowałam im, że zamierzam mieszkać w Gruzji i wyjść za mąż za Gruzina. Nie wyglądali na zdziwionych. Przez kolejne lata organizowałam sobie życie w Gruzji, jednocześnie kończąc studia prawnicze w Polsce. To był wspaniały czas! Nikt nie wątpił, że wyjdę za mąż w Gruzji, ale jednocześnie wszyscy wątpili, czy uda mi się zbudować tam życie zawodowe. Ja się nie przejmowałam i robiłam swoje.

https://www.instagram.com/p/CNp2K-PsRA0/

Skoro wszyscy zrozumieli, a Ty osiadłaś na stałe na Kaukazie, pozostało czekać na ślub. Tu ważne pytanie, w jaki sposób Mirza Ci się oświadczył?

Mirza oświadczył mi się w 8 rocznicę naszego poznania. W momencie kiedy zarówno my, jak i wszyscy nasi przyjaciele przechodzili koronawirusa. W ogrodzie jego rodzinnego domu, gdzie przeżywaliśmy radosną samoizolację zaskoczył mnie projektor z wyświetlanym filmem z 2013 roku, gdzie nagrany był nasz taniec na Moście Miłości we Wrocławiu. Na oczach pokaźnej grupy jego przyjaciół, Mirza wyciągnął pierścionek z diamentem i POINFORMOWAŁ MNIE, że zamieszkamy razem. (W Gruzji mieszkanie razem jest równoznaczne z byciem małżeństwem). Nie klęczał, nie pytał – poinformował. Tego wieczora świętowaliśmy w gronie przyjaciół – wszyscy mieliśmy wirusa i pytaliśmy się wzajemnie, czy dania na stole są smaczne, bo nikt nie miał smaku.

https://www.instagram.com/p/CJ-tcl3sL-e/

Uprzedziłaś moje kolejne pytanie, czy Mirza był kiedykolwiek w Polsce?

Mirza wielokrotnie odwiedzał Polskę. Jako student brał udział w zagranicznych wymianach i pojawiał się na konferencjach naukowych we Wrocławiu. Traktuje Polskę jak swoją drugą ojczyznę – kibicuje naszym drużynom sportowym i z dumą opowiada o swojej polskiej rodzinie. Nie rozumie jednak polskiej kuchni, a w szczególności tatara z surowym żółtkiem.

Czyli wiedział na co się pisze! Czy przy okazji pobytu w Polsce, poznał też Twoją rodzinę?

Tak! Mirza poznał moich rodziców wiele lat temu, jeszcze bez oficjalnego statusu narzeczonego. Mój tata rok temu przeprowadził się do Gruzji i jest u nas częstym gościem. W Gruzji z dużą ostrożnością podchodzi się do rodziny wybranki serca. Unia między zakochanymi to też połączenie rodów, więc przed ślubem należy dokładnie sprawdzić czy strony rozumieją się wzajemnie.

Rozumiem, że skoro tata przeprowadził się do Gruzji, to oznacza, że strony rozumieją się wyśmienicie! Przechodzimy do kolejnej części wywiadu – ŚLUBU!

ŚLUB W GRUZJI – SYTUACJA NA 4 DNI PRZED IMPREZĄ

Za pierwszym razem, rozmawiałam z Martyną na kilka dni przed wielkim wydarzeniem. Chciałam sprawdzić, jak się sprawy mają, czy wszystko idzie planowo.

Ile trwały szalone przygotowania do ślubu?

Od decyzji o organizacji wesela, do daty ślubu mieliśmy równy miesiąc. Zwlekaliśmy do końca, ze względu na niepewną sytuację epidemiologiczną. Trzeba jednak przyznać, że 500 litrów wina na wesele mój narzeczony zrobił już jesienią zeszłego roku.

Razem z przyjaciółmi zebrali winogrona odmiany Tsolikauri, które rosną w jego rodzinnej winnicy, a następnie przy pomocy stuletniej prasy rozpoczęli produkcję trunku tradycyjną gruzińską metodą, która liczy sobie już 8000 lat. Wino spokojnie dojrzewało z przeznaczeniem weselnym mimo, że ja jeszcze nie wiedziałam o zbliżających się zaręczynach.

8 lat czekania, czyli i ja mam jakaś szansę! Bardzo szybko Wam to poszło (od zaręczyn), wydaje mi się, że w Polsce nie byłoby opcji zorganizowania wesela w miesiąc… Co Cię najbardziej przeraziło podczas wielkich przygotowań?

W Gruzji standard to jeden miesiąc przygotowań. Od zaręczyn i oficjalnego poznania ze sobą rodzin, do wielkich wesel, które w Gruzji zdarzają się i na 1000 osób. Podczas przygotowań zaskoczyło mnie najbardziej, że cena wszystkich usług weselnych była zupełnie inna podczas pierwszej rozmowy, wyższa podczas kolejnych negocjacji i o wiele niższa przy powoływaniu się na wspólnych znajomych. A warto wspomnieć, że w tak małym mieście jak Kutaisi wszyscy znają się lub mają wspólnych znajomych. Przy odpowiednich znajomościach wszystko jest możliwe.

Sala weselna Martyny
Fot. Katarzyna Straube

Jesteśmy 4 dni przed Twoim ślubem. Co udało się już załatwić, a z czym jesteś w tyle?

Na 4 dni przed ślubem mamy już restaurację, gości weselnych z Polski w silnym składzie, tort oraz wino. Wciąż nie wiemy gdzie będzie ceremonia kościelna, nie mamy bukietów, noclegów dla gości i wciąż nie opanowaliśmy tradycyjnego tańca weselnego “kartuli”, którego performence jest ważnym elementem zaślubin.

Pierwszy taniec Martyny i Mirzy
Fot. Katarzyna Straube

Mam też duży problem ze znalezieniem fryzjera oraz makijażysty, gdyż moja słowiańska uroda nie pasuje do lokalnych trendów…

Fot. Katarzyna Straube

Czyli na ślub udało się ściągnąć gości w Polski!

Oczywiście! W sumie 25 osób. Przyjechałoby o wiele więcej, ale starałam się robić małe wesele. Wszyscy lecieli jednym samolotem, więc prosto z lotniska pojechaliśmy na wieczór panieński, jakiego Gruzja nie widziała.

Polscy goście na gruzińskim weselu
Fot. Katarzyna Straube

Na Twoim stories widzę, co tam się dzieje! Napisz proszę, załatwianie czego było najdziwniejsze?

Zdecydowanie kupno obrączek przerosło mnie. Za każdym razem kiedy wydaje mi się, że w Gruzji niewiele mnie już może zdziwić, ląduję ponownie ze szczęką na podłodze. Okazuje się, że w Gruzji najlepsze złoto można kupić na ulicy tzw. BIRŻY, gdzie właściwe osoby dysponują najlepszym złotem, w najlepszej cenie. Nie każdy może je jednak kupić, musisz pojawić się na ulicy w towarzystwie osoby, która znana jest tej “branży” oraz cieszy się poważaniem i zaufaniem. Złoto jest o wiele wyższej jakości, trzeba się dobrze targować i mówić lokalnym slangiem. Po zakupie złota udajemy się do innego wujka ulicznego, który zrobi obrączki zgodnie z naszymi wytycznymi. Ostatecznie wyszły zupełnie inaczej, ale podobają nam się. Są w gruzińskim stylu – grube, ciężkie, z odległości 5 km widać ten błysk na palcu i chyba o to chodziło mojemu przyszłemu mężowi.

Jakie różnice pomiędzy ślubem w Polsce i w Gruzji zdążyłaś już zobaczyć?

Gruzini niczego nie planują wcześniej. Teoretycznie wiesz, że za 3 miesiące musisz zatańczyć skomplikowany taniec weselny przed kilkoma setkami gości, ale i tak na pierwszą lekcję idziesz tydzień przed ślubem. Tutaj po prostu NIE DA SIĘ zorganizować czegokolwiek wcześniej. Duże znaczenie mają też znajomości. W Polsce mamy podejście “płacę i wymagam”, a tutaj wszystko organizuje się przez znajomych – ktoś zna kogoś kto zna kogoś kto pracuje w pracowni tortów, ktoś po znajomości załatwia prosiaki na ślub (konieczny element wesela), ktoś musi być pomiędzy tobą, a usługodawcą. Nie bierzemy nic bez znajomości. Moje wesele jest też organizowane mimo oficjalnego zakazu i godziny policyjnej. Mój narzeczony wykorzystał swoje koneksje i nawet ogólny zakaz poruszania się od 23:00 nie przeszkodzi naszym weselnikom, wesele trwać będzie do rana.

Gruzińskie wesele
Fot. Katarzyna Straube

Masz jakieś obawy przez ślubem?

Tak, zamówiłam bardzo obcisłą suknię ślubną i boję się, że jeśli coś zjem to mi pęknie na tyłku. Mówiąc poważnie to boję się tylko jednej sytuacji. W czasie mojego wesela, po Gruzji krążyć będzie 20 samochodów z moim logo, jestem odpowiedzialna za wszystkich ich pasażerów i boję się, że dojdzie do jakiejś sytuacji, która będzie wymagać mojego osobistego zaangażowania.

Martyna w dniu swojego ślubu
Fot. Katarzyna Straube

ŚLUB W GRUZJI

Zapowiadałaś, że Twój wieczór panieński będzie wyjątkowy. Udało się?

Mój wieczór panieński był zupełnie nietypowy dla Gruzji. Przede wszystkim dlatego, że uczestniczyli w nim mężczyźni – moi przyjaciele. Bliskie mi osoby, ramię w ramię świętowały ostatnie godziny stanu panieńskiego. Menu było wege, a wódka lała się strumieniami. Tak było i niczego nie żałuję. To była lepsza impreza, niż wesele. Tylu przyjaciół w jednym miejscu nie miałam przyjemności gościć od czasu 21 urodzin.

Jesteśmy już po ślubie, wiem, że udało się znaleźć kościół, a w sumie cerkiew, bo zdecydowałaś się pokazać nam swoją ceremonię ślubną na żywo. Twój wybór był szeroko komentowany w Social Mediach, myślę, że byłaś prekursorką ślubów live. Zdecydowałabyś się pokazać to jeszcze raz, czy żałujesz?

Niczego nie żałuję. Moi czytelnicy rozumieją moje poczucie humoru i dystans do siebie i ceremoniałów gruzińskich. Nie było to planowane. Przed ceremonią żartowałam sobie z moim bratem, że powinien zrobić relację live z wielkiej Unii Polsko – Gruzińskiej. Podczas ceremonii myślałam, że nagrywa wideo dla potomnych, ale okazało się, że był to wyjątkowo dowcipny live. Żałuję tylko, że nie zrobiliśmy pełnej relacji live, bo to co działo się po ceremonii zakrawa na najlepszą komedię.

Ślub Martyny i Mirzy Fot. Katarzyna Straube

Przejdźmy do samej ceremonii. Nie ukrywam, że czekałam na ten moment, jak na ślub Megan i Harrego. Do samego końca zastanawiałam się, w jakim obrządku on się odbędzie. Domniemam, że nie jesteś prawosławna, więc jak udało Wam się załatwić ślub w cerkwi? Pomijając znajomości, jak się to robi w obcym kraju?

Rozczaruję wszystkich czytelników, ale nie wiem. Nie uczestniczyłam w planowaniu ślubu kościelnego – zostawiłam do Mirzie. Tradycyjnie to świadek z jego strony pośredniczy między cerkwią, a Parą Młodą. Nikt nie pytał o moje wyznanie, nie okazywałam dokumentów, nie ma też procedury spowiedzi, czy nauk przedmałżeńskich. Śluby w cerkwi mają charakter symboliczny i duchowy. Nie są konkordatowe, więc w obliczu prawa nie jesteśmy małżeństwem. W Polsce planujemy ślub katolicki.

Martyna w tradycyjnej prawosławnej koronie Fot. Katarzyna Straube

Musiałaś się nauczyć elementów obrządku w kościele prawosławnym, czy doskonale wiedziałaś, co się będzie działo?

Jeśli sprawiałam wrażenie, że wiem co się dzieje, to brawo ja. Nie miałam pojęcia. Trzykrotnie prosiłam Mirzę, żeby zabrał mnie do cerkwi i przedstawił procedurę krok po kroku. Nie udało się w szale przygotowań, więc poszłam na żywioł. Język gruziński używany podczas obrządków kościelnych, jest zupełnie różny od tego codziennego, więc rozumiałam co dziesiąte słowo popa. Jedyne czego się nauczyłam to robić znak krzyża od prawa do lewa, dokładnie w tych momentach co Mirza. Moja katolicka świadkowa była jeszcze bardziej zagubiona niż ja.

Martyna ze świadkową na ślubie prawosławnym
Fot. Katarzyna Straube

Słyszałam, że nie obyło się bez problemów! Świadkowa ze spalonymi włosami, policja na ślubie, CO TAM SIĘ DZIAŁO?

Nasz ślub to była seria problemów w gruzińskim stylu. O poranku, w salonie piękności stawiło się kilkanaście dziewcząt z Polski na przedślubne przygotowania. W momencie, kiedy dokładnie każda z nich była w połowie stylizacji włosów i makijażu w całej dzielnicy wysiadł prąd. 2 godziny w plecy.

Podczas ceremonii spadł mi welon na znak symbolicznego zrzucenia jarzma patriarchatu, a mojej świadkowej Aleksandrze zapaliły się włosy od świecy. Gruzini żartowali, że tak się kończy zapraszanie katoliczek do cerkwi.

Gruziński ślub Martyny
Fot. Katarzyna Straube

Wychodząc z kościoła odebraliśmy telefon, że zaplanowanej pół godziny później ceremonii cywilnej nie będzie. Designerka uznała, że na pewno będzie padać i nie przygotowała umówionego miejsca. W tym momencie Mirza stracił resztki włosów z gruzińskiej głowy.

Zgodnie z tradycją po drodze do restauracji w korowodzie samochodów, Pan młody rozpoczął wystrzały z broni palnej w celu celebracji naszego dnia. Podszedł do tematu jednak zbyt optymistycznie i seria wybuchów zaalarmowała policję – został aresztowany. Gdy patrol policji rozpoczął działania, w akcie solidarności zgłosiło się 14 przyjaciół – wszyscy zapewniając solidarnie, że to oni stoją za wystrzałami z broni. Mirza spędził na komisariacie pół godziny czekając na potwierdzenie swojej tożsamości, bo nie miał ze sobą dokumentów. Doszło jeszcze do kilku bójek, w tym z udziałem kamerzysty. Z całą pewnością to było moje ostatnie wesele – takie imprezy nie są na moje nerwy. 25 osób, to wspaniały wynik! Nie ukrywam, że zawsze marzyła mi się taka impreza, jeszcze wszyscy przetransportowani razem.

Fot. Katarzyna Straube

Co daje się w prezencie na gruzińskim ślubie?

Goście dają Parze Młodej w prezencie koperty z gotówką w środku. Są to symboliczne kwoty. Dużą popularnością cieszy się też złoto. Zgodnie z tradycją Panna Młoda powinna wyjść z wesela bogatsza o złoto i kamienie szlachetne – pierścionki, łańcuszki. Bardzo łatwo poznać świeżo upieczoną żonę na ulicy – na każdym palcu ma złoty pierścionek.


Fot. Katarzyna Straube

Podczas relacji na żywo z Twojego ślubu padło pytanie odnośnie tego, ile razy można wziąć udział w takiej ceremonii. Zrozumiałam to, jak pytanie o to, czy można się rozwieść i ponownie wziąć ślub kościelny w Gruzji?

Można. Dopuszczalny jest drugi ślub kościelny. Jeśli dobrze zrozumiałam w takim wypadku dla jednej ze stron ceremonia ma charakter pokutny. To bardzo ludzkie podejście.

Fot. Katarzyna Straube

W wielu krajach, ślub kościelny nie jest ślubem oficjalnym i trzeba zgłosić się jeszcze do urzędu stanu cywilnego. Jak było u Was?

Dokładnie tak jest w Gruzji. Ślub kościelny nie ma żadnej wagi w obliczu prawa. Wiele par zupełnie ignoruje cywilne śluby, mimo że procedury trwają dokładnie 5 minut. Wystarczy zgłosić się z dokumentem tożsamości do urzędu spraw cywilnych i poinformować uprzejmą recepcjonistkę, że chciałaby się zawrzeć związek małżeński. Konieczne są dowody osobiste i dwóch świadków. 5 minut później para jest już oficjalnie małżeństwem. Rozwód wygląda podobnie.

Czy kościół prawosławny uznaje śluby mieszane, czy Wam się udało przez znajomości?

Oficjalnie nie uznaje. Wiem, że jest to duży problem mniejszości religijnych żyjących w Gruzji. Członkom Kościoła Gruzińskiego grozi automatyczna ekskomunika, jeśli zawrą związek małżeński w innym obrządku np. Katolickim. Tyle teoria. W praktyce panuje chaos i każdy robi co chce. Znam Gruzinów, którzy zawarli katolicki związek małżeński w Polsce.

https://www.instagram.com/p/CQBLLvAMHJ8/

Jak się czułaś biorąc ślub w zupełnie innych warunkach jak te, które znamy z Polski? Byłaś przerażona, że się pomylisz, że czegoś nie ogarniesz, czy podeszłaś do wszystkiego na luzie?

Byłam pewna, że niczego nie ogarnę i że wszystko będzie “po gruzińsku”, czyli na luzie i bez nadęcia. Nie rozczarowałam się. Gruzini cieszą się zaraźliwą radością życia i ujmującym zdezorganizowaniem. Mając ze sobą najbliższych przyjaciół z winem w ręku, celebrujących nasz związek, czułam jedynie radość. Przez cały dzień popijałam szampana, towarzyszył mi mój pies Bigu, wszystko było nie tak jak zaplanowaliśmy, ale dzień był wyjątkowo udany.

Z obrączkami się udało, ale widziałam, że krawcowa kazała Ci schudnąć 2 kilogramy na dwa dni przed ślubem! Rozumiem, że Gruzinki są BARDZO bezpośrednie?

Są na tyle bezpośrednie, że w Gruzji bez żenady można zapytać “dlaczego jeszcze nie jesteś w ciąży?”. Na tydzień przed weselem słysząc, że muszę schudnąć 2 kg, aby zmieścić się w sukienkę trochę zbladłam, ale ostatecznie obciskająca bielizna z Polski załatwiła sprawę. Moja figura jest standardowa i zastanawiam się co słyszą przed ślubem większe kobiety. Czy każe się im schudnąć 5 kg? Czy po prostu szyje się suknie zgodnie z ich rozmiarem, czyli dokładnie tak jak ja oczekiwałam.

Gdy rozmawiałyśmy 4 dni przed Twoim ślubem mówiłaś, że szukasz wciąż fryzjerki i kosmetyczki. Inne panny młode dostałyby już zawału, że nie miały chociażby fryzury próbnej. Widzę, że Ty już przyzwyczaiłaś się do kultury YOLO, będzie co ma być i żyje się raz. Nie doprowadza Cię to czasem do szału?

Przez ostatnie 8 lat przyzwyczaiłam się i zaadoptowałam do gruzińskiego stylu życia. Często dostaję wiadomości od klientów z Polski “Do naszego wyjazdu zostało TYLKO dwa miesiące, czy możemy umówić się na odbiór samochodu pod adresem x o godzinie y?”. I to jest dla mnie nie do pomyślenia, bo ja już wiem, że hotel, w którym mają rezerwację jeszcze może ją odwołać albo o niej zapomnieć i ostatecznie będą spać gdzie indziej. Polacy wszystko chcą planować wcześniej, ale w Gruzji to się nie sprawdza i przysparza tylko niepotrzebnego bólu głowy. W Gruzji trzeba podejść do wszystkiego na spokojnie, bez stresu. Im więcej planujesz, tym bardziej się rozczarujesz. W 4 dni potrafię zorganizować idealną wyprawę offroadową dla 30 osób, więc znalezienie makijażu to było nic. Nie przejmowałam się weselem, bo nigdy nie marzyłam o ślubie jak z bajki.

Martyna z Gruzji
Fot. Katarzyna Straube

GRUZIŃSKIE WESELE

Co się je na gruzińskim weselu? U nas zaczyna się od rosołu, a w Gruzji?

Gruzini uwielbiają swoją tradycyjną kuchnię. Co co dzień i od święta. Na weselnym stole znajdują się wszystkie potrawy znane Polakom z wakacji w Gruzji – szaszłyki, chaczapuri, odżachuri i wiele innych. Ciekawostką jest, że na weselnym stole powinien pojawić się pieczony w całości prosiak, a tak naprawdę kilka. Dzień przed ślubem jeszcze żywe prosięta zostały odebrane od gospodarza i przyrządzone w tradycyjny piecu TONE.

Stół na gruzińskim weselu
Fot. Katarzyna Straube

Czy na weselu lało się wyłącznie wino, czy Gruzini reflektują jeszcze jakiś alkohol?

Niezbędnym elementem gruzińskiego wesela jest domowe wino. Nasze 300 litrów przygotowaliśmy jesienią zeszłego roku z winogron rosnących na rodzinnej ziemi Mirzy. Przygotowaliśmy je zgodnie z 8000 letnią tradycją umieszczając sok z winogron w zakopanych w ziemi glinianych naczyniach KVEVRI.

Tradycja picia wina jest mocno zakorzeniona w gruzińskiej tradycji

Podczas naszego wesela weselnicy wznosili toasty litrowymi rogami, łącznie ze starszyzną rodową w osobie babci i dziadków. Na stołach polskich gości pojawiła się też domowa czacza mojego przyjaciela Tomy. Była to jednak ciekawostka skierowana do gości z zagranicy. Na gruzińskich weselach pije się wino.

Toasty wznoszone na gruzińskim weselu
Fot. Katarzyna Straube

Jakie są zasady/tradycje panujące na gruzińskim ślubie i weselu?

Tradycją jest odebranie Panny Młodej z domu rodzinnego przez Pana Młodego razem z jego świtą. Koniecznie trzeba obdarować kobiety w rodzinie Panny Młodej kwiatami, które kupowane są przez MEDŻWARE, czyli świadka. Rodzina Panny Młodej przyjmuje gości suto zastawionym stołem i alkoholem, wznoszone są pierwsze toasty. Tradycją są też szaleńcze rajdy samochodowe gości po mieście i okolicach. Im głośniej i niebezpieczniej tym lepiej. Kierowcy w jednej ręce trzymają kierownicę, a w drugiej szampana. Wiele samochodów pada ofiarą tej niezrozumiałej tradycji.

Martyna z Gruzji w dniu swojego ślubu
Fot. Katarzyna Straube

Co jeśli chodzi o takie tradycje/przesądy, jakie znamy z Polski, typu panna młoda musi mieć coś niebieskiego, pożyczonego… Rzucamy welonem, mamy oczepiny, wódka leje się po łokciach. A w Gruzji?

Gruzińskie zwyczaje zróżnicowane są w zależności od regionu. W Imeretii dzień ślubu to także moment, w którym kobieta przenosi się do domu rodzinnego męża. Po przekroczeniu progu należy rozbić stopą talerz na szczęście. Najbardziej osobliwą tradycją weselną w Gruzji jest porywanie dziewcząt. Zarówno moja teściowa jak i kilka rówieśniczek w ten sposób wyszło za mąż. Porwana panna nie wraca już do domu rodzinnego, bo jej dziewictwo byłoby kwestionowane. Dziś porwania są aranżowane przez zakochanych, którzy nie mają aprobaty rodzin.

Wesele Martyny i Mirzy
Fot. Katarzyna Straube

*Martyna opowiedziała mi jeszcze, że sesja zdjęciowa, której efekty oglądamy w tym artykule, odbywała się w czasie wesela! Jest to gruzińska tradycja, podczas której goście czekają na parę młodą nawet dwie godziny, podczas gdy ta pozuje dla fotografa.

Czy Wasze wesele miało jakieś polskie akcenty, prócz 25 gości przybyłych na tę imprezę?

Ku mojemu wielkiemu zaskoczeniu polscy goście odtańczyli Poloneza.

Polski Polonez na gruzińskim weselu
Fot. Katarzyna Straube

Śpiewali też polskie przyśpiewki weselne np. Szła Dzieweczka do laseczka. Wszyscy byli bardzo zmotywowani, aby zaprezentować polską kulturę od najlepszej strony.

Goście ślubni Martyny z Gruzji
Fot. Katarzyna Straube

Szykuje się jakaś podróż poślubna? Czy Ty w ogóle masz na to czas? Pracujesz w turystyce, a sezon właśnie się rozkręcił na maksa, jak to widzisz w tym roku?

Następnego dnia po poprawinach ruszyliśmy w mini podróż poślubną do regionu winnego Kachetii. Degustowaliśmy wina, spacerowaliśmy wśród winorośli… aż do alarmowego telefonu, w którym mój współpracownik poinformował mnie o pilnej potrzebie mojej interwencji w firmie. Nasza podróż trwała więc 3 doby zamiast zaplanowanych 12. Nie narzekam. Odpoczywałam cały 2020 rok, boleśnie przeżywając pandemię i zamknięte granice. Dziś z przyjemnością pracuję całą dobę, a na podróż poślubną przyjdzie czas zimą, po drugim, polskim weselu!

Mirza doglądający winogron na słynne gruzińskie wino
Fot. Martyna z Gruzji

Jak Twoim polskim gościom spodobało się gruzińskie wesele? Byli przerażeni, czy zachwyceni?

Z tego co słyszałam wszystkim się podobało. Byli równie zadowoleni, co przerażeni ilością wina i gruzińską gościnnością. Moi przyjaciele z Kutaisi mieli ambitny plan pokazania Polakom swojej wyższości w piciu wina, ale plan spalił na panewce. Nie pomogło picie z bawolich rogów oraz niebezpieczny mix wina oraz czaczy (lokalny samogon). Polska drużyna wyszła z potyczki zwycięsko i w dobrym zdrowiu. Co prawda jeden wujek zasnął na stole, ale to polska tradycja, którą z dumą prezentowałam. Nasze wesele trwało do 2 nad ranem mimo, że oficjalnie między 23:00, a 4:00 trwa godzina policyjna. Gości eskortowała do domu policja.

Martyna z przyjaciółkami
Fot. Katarzyna Straube

ŻYCIE PO ŚLUBIE

Jak wyglądają Twoje stosunki z rodziną świeżo upieczonego męża? Często widzę, że zapraszasz do laboratorium swojej teściowej, więc domyślam się, że żyje Wam się wspaniale.

Znam historie o teściowych z piekła rodem, ale moja Ketino do nich nie należy. Jest najbardziej bezinteresowną osobą jaką znam. Mieszkam jeszcze z teściami jest mi tam bardzo wygodnie, ale wbrew tradycji wkrótce wyprowadzimy się do naszego mieszkania. W Gruzji nie zostawia się rodziców samych. Syn pozostaje z nimi, aby się nimi opiekować. Teściowa uroni jeszcze wiele łez powtarzając, że nie powinniśmy żyć sami, bez troskliwej pomocy rodziców.

Fot. Katarzyna Straube

Co zmieniło się w Twoim życiu, od kiedy jesteś żoną?

Niby nic się nie zmieniło, a jednak jakość życia jest wyraźnie wyższa. W Gruzji wciąż żywy jest stereotyp słowiańskiej kochanki stojący w opozycji do dobrej gruzińskiej żony. Jest on głęboko zakorzeniony w gruzińskiej mentalności, więc do czasu ślubu w wielu miejscach rozumiejąc język gruziński słyszałam kierowane do Mirzy pytania – to twój „GOŚĆ?” Gość, czytaj twoja kochanka, na pewno nie żona. 

Mając pokaźny kawałek złota na palcu nie mam już tego problemu. Nikt nie stara się nawiązać flirtu i spokojnie mogę oddać się swoim zajęciom. 

https://www.instagram.com/p/COsKjnas4C-/

Czy gruzińska rodzina naciska, abyście mieli dzieci?

TAK. Codziennie od czasu pierwszego poznania jako partnerka (jeszcze zanim się zaręczyliśmy). Nie ma wizyty w domu dziadków bez rozpaczliwego proszenia o szybkie zadbanie o prawnuków. Pytania padają też w gronie znajomych, na bazarze, w taksówce. Wszyscy są zdziwieni, że jeszcze nie jestem w ciąży. Traktuję to z dużym przymrużeniem oka i przedstawiam mojego psa Bigu jako pierworodnego syna. Mnie te pytania nie bolą, chociaż mogłyby. Świadczą tylko o tym, że w Gruzji OCZYWISTYM jest posiadanie dzieci natychmiast po zaręczynach. 

Gruzińska rodzina na weslu Martyny
Fot. Katarzyna Straube

Arcyważne pytanie! Co z nazwiskiem? Będziesz posiadaczką nazwiska, na którym każdy Polak złamie język, czy zostajesz przy swoim rodowym?

W Gruzji kobiety zazwyczaj zostają przy swoim nazwisku. Jeszcze nie zdecydowałam co zrobię. Mirzy marzeniem jest abym przyjęła jego nazwisko, ale na razie nawet nie planujemy ślubu cywilnego. Najprawdopodobniej przyłączę nazwisko męża do mojego. Jest to praktyka nieznana w Gruzji. Martyna Kaczmarzyk-Mamasakhlisi będzie oficjalnie najdłuższym imieniem i nazwiskiem w okolicy i całą pewnością nie będzie mieścić się w urzędowych rubrykach. Bardzo mi się to podoba.

Martyna z Mirzą
Fot. Katarzyna Straube

Na sam koniec chciałabym się zapytać, gdzie byś mnie zabrała, gdybym przyleciała do Gruzji, którą znam jednie z Twoich opowieści.

Mam taką złotą zasadę, że jeśli przylatują przyjaciele to zabieram ich prosto do centrum gruzińskiego świata, czyli na SUPRĘ. Kluczem do zrozumienia gruzińskiej kultury i tradycji jest wzięcie udziału w uczcie z toastami. Wypicie kilku rogów wina pod dyktando Tamady. Prawda jest taka, że to co w Gruzji fascynuje to nie kolejne zabytki z listy MUST SEE tylko obcowanie z mieszkańcami, nawiązywanie przyjaźni. Jeden dzień na gruzińskiej wsi jest cenniejszy niż tydzień zwiedzania.

Dziękuję bardzo za rozmowę i tę niesamowitą podróż do Gruzji, jaką nam zapewniłaś!

Jeśli chcecie znaleźć Martynę, to koniecznie zajrzyjcie na jej Social Media:

FB https://www.facebook.com/vivalageorgia1

INSTAGRAM https://www.instagram.com/martyna_z_gruzji/?hl=pl

BLOG https://martynazgruzji.pl

https://www.instagram.com/p/CPc5nE7sTaD/