Każdy, kto kiedykolwiek mieszkał w obcym kraju, zna uczucie pustki, które rozdziera serce w czasie świąt. To tęsknota za rodziną, przyjaciółmi, polską tradycją i najlepszym jedzeniem na świecie. Jak przeżyć Wielkanoc w kraju, w którym przeważają minarety? Studiując w Turcji, zrobiłam wszystko, aby choć trochę poczuć klimat polskich świąt. Niestety, nic nie poszło po mojej myśli…

Przez całe studia czułam się w Turcji doskonale. Mając problemy z komunikacją (przez zepsuty telefon), kontaktowałam się z Polską wyłącznie w domu, gdzie miałam dostęp do komputera. Przyzwyczaiłam się do odwyku od social mediów, zależało mi wyłącznie na tym, aby raz dziennie dowiedzieć się, czy u mojej mamy wszystko jest w porządku. Nie miałam pojęcia, że wraz z nadejściem Wielkiej Nocy, nadejdzie dzień smutku i litrów wylanych łez…

Wielkanoc po turecku

Mimo że Turcja jest krajem laickim, 99 proc. mieszkańców to wyznawcy islamu. To tutaj znajduje się najwięcej meczetów na świecie, a minarety widać na każdym rogu. Byłam zachwycona orientalną kulturą aż do momentu, gdy nadeszła Wielkanoc. Dopiero wtedy poczułam się obco. Brakowało mi dźwięku dzwonów, który w Turcji zastępuje ezan, polskiego jedzenia, wieprzowiny, a co najważniejsze — mamy.

Zbliżała się Wielkanoc, a w naszej erasmusowej rodzinie było kilku katolików, dlatego zdecydowaliśmy się zorganizować świąteczne śniadanie. Koleżanka z Białorusi wymyśliła, że w niedzielę pójdziemy zobaczyć, jak wygląda msza w Izmirze. Zważywszy na to, że uwielbiam poznawać nowe zwyczaje, zgodziłam się bez zastanowienia.

Moja erasmusowa rodzina

Każdy miał przygotować jakieś świąteczne danie na niedzielę – my zdecydowaliśmy się pokazać w Turcji, jak wygląda polski mazurek. W nocy z soboty na niedzielę próbowaliśmy odtworzyć przepis mojej mamy, lecz z braku produktów wyszedł nam à la mazurek, który tylko z wyglądu przypominał ten polski.

Próba zrobienia polskich mazurków

Seria niefortunnych zdarzeń

Niedziela Wielkanocna zapowiadała się wspaniale. Mieliśmy pójść na turecką mszę, a później zjeść międzynarodowe świąteczne śniadanie – wszystko było zaplanowane.

Niestety, jak to w życiu bywa, nic nie poszło po mojej myśli. Był początek miesiąca, więc skończyło mi się doładowanie. O zasileniu konta nie było mowy, bo w niedzielę o ósmej rano w Turcji wszyscy śpią. Odbijałam się od każdego sklepu, a Vodafone otwierali dopiero w południe. Nie mogliśmy ani dzwonić, ani korzystać z internetu. Co prawda miałam zdjęcie z adresem katedry, w której miała się odbyć msza, więc byłam spokojna, że jakoś się tam dostaniemy.

Gotowa na mszę w tureckim kościele

Nic bardziej mylnego! Okazało się, że szukanie kościoła było równe szukaniu igły w stogu siana… Owszem, dopłynęliśmy na Konak, skąd było już blisko do katedry. Jedyny kościół, który kojarzyłam na Alsancak był zamknięty.

Kościół w Izmirze

Zamówiliśmy więc taksówkę, a w sumie trzy taksówki, bo nie poddawałam się w poszukiwaniach. Nikt, kompletnie nikt nie kojarzył takiego miejsca, jak katedra w Izmirze. Byłam załamana i wściekła. Poczułam się obca, w dalekim kraju, setki kilometrów od domu. Gdy uświadomiłam sobie, że teraz w Polsce wszyscy zasiadają do świątecznego stołu, a ja biegam po tureckich ulicach w poszukiwaniu kościoła i restauracji z WiFi – nie wytrzymałam i pierwszy (i na szczęście ostatni) raz popłakałam się.

Adres katedry w Izmirze

Mimo że nikt z nas nie praktykuje, umówiliśmy się całą ekipą w kościele, zarówno katolicy, jak i muzułmanie, którzy chcieli zobaczyć, jak wyglądają nasze święta. Oczywiście wszyscy, zarówno prawosławni, jak i muzułmanie dotarli do katedry, tylko nie my. Nikt nic nie zrozumiał z mszy po łacinie, ale będą mogli wspominać to przeżycie na zawsze. Ja owej katedry nie znalazłam do dziś…

Znajomi zrobili dla mnie zdjęcie w kościele

Polskie święta w tureckiej restauracji

Zważywszy na to, że było już późno, msza trwała w najlepsze, wszyscy poszli bez nas do kościoła, zdecydowaliśmy się na tureckie śniadanie, aby poczuć chociaż trochę tradycji. Było mi ogromnie przykro, nigdy nie czułam takiej tęsknoty… Gdy zobaczyłam na kamerce moją mamę zasiadającą do żurku, kiełbas i babek, znów się rozpłakałam. Nie tak miały wyglądać moje tureckie święta.

Załamana na tureckim śniadaniu

Na szczęście, zjadłam chociaż śniadanie, którego raz w życiu nie musiałam przygotowywać. Sucuk zamiast białej kiełbasy, borek z szynką zamiast polskich wędlin i dżemy z racuchami zamiast babki i sernika. Na tureckich śniadaniach nie może zabraknąć jajek, więc dzięki nim poczuliśmy się, chociaż odrobinę jak w domu.

Tureckie śniadanie wielkanocne

Międzynarodowa Wielkanoc w Izmirze

Gdy skończyła się słynna msza, której nie miałam okazji zobaczyć, nasi znajomi wreszcie się do nas odezwali. Okazało się, że każdy przygotował jakąś świąteczną potrawę i zgodnie z planem, spotkaliśmy się na Alancak. Smutek i łzy odeszły w zapomnienie, wypełniły je emocje związane z nowymi doznaniami. Usiedliśmy w ogromnym parku nad samym morzem, dookoła nas były palmy i góry.

Turecka Wielkanoc

Uratowaliśmy tę dziwną Wielkanoc wspólnymi siłami. Mieliśmy jajka, polskiego mazurka, czeską babkę, tureckie ciastka i hiszpańskie wino.

Czeska babka z tureckim dżemem

Siedzieliśmy kilka godzin, wystawiając twarze do słońca, które od tego dnia grzało z wielką mocą. Ostatecznie wspominam te święta, jako najdziwniejsze, ale też jedne z najciekawszych w moim życiu.

Międzynarodowa Wielkanoc w Izmirze

Czy w Turcji obchodzi się Wielkanoc?

W Turcji zgodnie z kalendarzem księżycowym obchodzi się głównie święta muzułmańskie – dlatego nikt nie miał pojęcia, że dla nas Europejczyków ta niedziela, była niedzielą świąteczną. Poniedziałek Wielkanocny jest normalnym dniem pracy, dlatego wróciliśmy na uczelnię i wtedy, gdy Polacy nadal objadali się sernikiem, my uczyliśmy się tureckiej gramatyki.

Studia na Yaşar Üniversitesi

Nie zmienia to faktu, że w Turcji można znaleźć kościoły, w których odbywają się msze wielkanocne. Pomijając katedrę, której do dziś nie znalazłam, w Stambule czy Selcuku (gdzie zapraszała mnie Konsul z Izmiru), co roku można celebrować święta w kościele.

Rozkład mszy w Stambule

Dokładnie tydzień po Wielkiej Nocy, spacerując wieczorem po Stambule, przez kompletny przypadek trafiłam do kościoła! Zobaczyłam, że przy jednej z bram na Istiklal jest zamieszanie. Weszłam do środka, moim oczom ukazała się Bazylika św. Antoniego z Padwy. To jeszcze nic. Byłam przecież stęskniona za domem, a pod świątynią rozstawiono wystawę o Polsce. Czy można poczuć się bardziej swojsko?

Kościół z Stambule

Co więcej, wewnątrz bazyliki odbywał się koncert muzyki sakralnej. W całej miłości do Turcji, gdy po miesiącach na obczyźnie, usłyszałam znajome dźwięki — poczułam ciepło w sercu.

Turecka Paskalya

Wielkanoc to po turecku Paskalya, a obchodzą ją wyłącznie chrześcijanie. Choć Turcy w większości nie mają pojęcia o istnieniu takiego święta, grekokatolicy żyjący od lat na terenach Anatolii, wprowadzili miejscową tradycję. Wypiekają oni wielkanocne ciasto, zwane Paskalya çöreği.

Bułeczka wielkanocna

O ile na wschodzie Turcji zapewne nikt nie słyszał o Wielkanocy, o tyle w Stambule istnieją piekarnie, które specjalizują się w wypieku tego ciasta. Paskalya na dobre weszła do tureckiej tradycji dzięki wybitnym greckim i ormiańskim mistrzom cukiernictwa, którzy w okresie wielkanocnym pieką ciasto na potęgę. Wielkanocną bułeczkę, łudząco przypominającą chałkę można znaleźć w tureckich piekarniach i cukierniach. Warto spróbować tego nietypowego wypieku, którego głównym składnikiem jest mahlep – popularna turecka przyprawa ze sproszkowanych nasion wiśni wonnej.

Tagi: ,