Wyjazd do Wielkopolski był jak powrót do przeszłości. To właśnie tutaj spędziłam pięć pięknych studenckich lat. Tym razem ominęłam Poznań, by nareszcie zwiedzić województwo. Trzy intensywne dni, w których udało mi się jechać ciuchcią, płynąć katamaranem, degustować lokalny browar, a nawet spać w fabryce fortepianów. Sprawdziłam, co warto zobaczyć w Wielkopolsce.

Jest tego sporo. Pomijając Poznań, który raz w życiu po prostu trzeba zobaczyć, Wielkopolska skrywa wiele miejsc, które zapierają dech w piersiach. Swoją podróż rozpoczęłam wprawdzie w stolicy regionu, ale szybko udałam się w stronę Środy Wielkopolskiej. Już po drodze widziałam zabytki, które warto zobaczyć. Zatrzymaliśmy się na chwilę w Muzeum Ziemi Średzkiej, a dalej przy pobliskich wiatrakach w Koszutach. A to dopiero początek…

Muzeum Ziemi Średzkiej

ZOBACZ TEŻ: Co warto zobaczyć w Wielkopolsce [CZĘŚĆ 2]

Co warto zobaczyć i zrobić w Wielkopolsce?

Przejedź się Średzką ciuchcią

W dzieciństwie przejazd kolejką wąskotorową, czyli tak zwaną ciuchcią, był moim marzeniem. Moi rodzice spełnili je ponad 20 lat temu, gdy pewnego dnia zabrali mnie na przejażdżkę ciuchcią ze Żnina do Gąsawy.

Nie spodziewałam się, że jeszcze kiedyś powtórzę tę przygodę. Tym razem miałam okazję przejechać się ciuchcią Średzką, a dokładnie Średzką Kolejką Powiatową. Gdy dotarliśmy na dworzec, para buchała z lokomotywy, dzieci w wagonach szalały, a klimat był magiczny, jak w Harrym Potterze.

Stacja kolejki w Środzie Wielkopolskiej

Motorniczy dał sygnał, para poszła w ruch, a my ruszyliśmy. Jadąc przez miasto, widzieliśmy mieszkańców, którzy machali do nas na każdym kroku, ale najlepsze było dopiero przed nami. Pola. Widok przypominający dzieciństwo!

Wyjechaliśmy na Środę Wielkopolską i jechaliśmy samymi polami, otoczeni zbożami. Zachwycając się widokami dookoła, nie poczułam, że zeszła nam godzina drogi. Co ciekawe, kolejka ma przystanki w różnych, nietypowych miejscach, można się do niej dosiąść, kupując bilet prosto od konduktora. Przygoda gwarantowana!

Przejazd Koleją Średzką

Kolejka kończy bieg w Zaniemyślu, skąd do Środy jest 14 kilometrów. Na miejscu warto zwiedzić zabytkowy dworzec, który do dziś zachował swój klimat, a nawet zapach.

Dworzec w Zaniemyślu

Skosztuj piwa na fyrtlu

Prosto z dworca w Zaniemyślu, udaliśmy się do rodzinnego browaru Gzub na fyrtlu. Na fyrtlu, czyli gdzie? W Wielkopolsce i na Kujawach, dzielnice miast nazywamy fyrtlem. Fyrtel Gzub, będzie po prostu miejscem z piwem i to jakim piwem!

Miałam okazję drugi raz w życiu zwiedzić browar. Zaczynałam od wycieczki po Lechu, który ma ogromne magazyny na poznańskim Franowie, tym razem zobaczyłam, jak warzy się piwo kraftowe. To ogromna różnica, bo tu wszystko dzieje się na oczach właścicieli.

Dlaczego warto przyjechać do Gzuba? Browarnicy posiadają osiem rodzajów piw, których nie znajdziecie w sklepie. Właściciele podpisali umowę z niektórymi lokalami, w których serwowane jest ich piwo, ale nie ma go w sprzedaży detalicznej.

Browar Gzub

Nie jestem fanką piwa, więc obawiałam się, że degustacja nie przypadnie mi do gustu. Jakże się myliłam! Wśród wielu smaków piwa, niektóre smakowały nawet mnie – osobie, która pija piwo z sokiem… Okazało się, że najlepsze w smaku jest to bezalkoholowe.

Skąd pomysł na browar w środku pola? Katarzyna Staszewska, właścicielka Gzuba, pewnej Wielkanocy spróbowała piwa, które uwarzył dla niej chrześniak. Do tej pory nie była fanką tego rodzaju alkoholu, ale domowe piwo zasmakowało jej na tyle, że wysłała rodzinę z misją do Belgii. Mąż wraz z chrześniakiem mieli znaleźć lokalne browary, a w nich nietuzinkowe smaki, jakich w Polsce jeszcze nie znano. Rodzina latami dochodziła do perfekcji, aż wybudowali swój własny browar i stworzyli osiem smaków piwa.

Najpopularniejszym jest pils, którego można spróbować w Fyrtlu

Odpocznij na Wyspie Edwarda

Gdy pierwszy raz usłyszałam o Wyspie Edwarda, myślałam, że chodzi o jakieś miejsce w Wielkiej Brytanii. Okazuje się, że owa wyspa znajduje się w Wielkopolsce. Aby się na nią dostać, nie przepływa się promem, nie ma też standardowego mostu… Przechodzi się za to środkiem jeziora, po moście pontonowym.

Wyspa Edwarda

A przejść warto. Warto dla polskich smaków, które serwowane są w pobliskiej restauracji. Pyszny domowy barszcz, ogromne kotlety schabowe, czy drożdżówka prosto z pieca, to dania, które uradowały moje podniebienie.

Wyspa Edwarda

Do tego magiczny klimat miejsca jak na wakacjach w latach 90. Dookoła tylko drzewa, jeziora i las. Cisza, spokój i pyszne jedzenie. Wyspa Edwarda to idealne miejsce na wycieszenie, czego nie można powiedzieć o kolejnym punkcie mojej wycieczki….

Poznaj historię polskiego rocka

Dotarłam bowiem do Jarocina, stolicy polskiego rocka. Pomnik glana, szlak murali i najważniejsze – muzeum w Spichlerzu Polskiego Rocka. To raj dla fanów takiej muzyki! Tutaj na każdym kroku czuć klimat festiwalu, z którego Jarocin słynie.

Przyjeżdżając tu, warto przejść się szlakiem murali, które ukryte są na jarocińskich osiedlach. Na zakończenie spaceru, zajrzyjcie do Spichlerza Polskiego Rocka, aby poznać historię muzyki i festiwalu.

Murale w Jarocinie

Zdjęcia, plakaty, stare telewizory, old schoolowe gadżety, winylowe płyty, pokoje z muzyką, bilety na festiwale, okładki płyt, a nawet przejście z dworca – znajdziecie tutaj wszystko, co jest związane z festiwalem w Jarocinie. Muzeum można zwiedzać godzinami, zatrzymując się przy każdej płycie i informacjach o artystach. Ekspozycja stała została podzielona na różne okresy w polskiej muzyce, zaczynając od 40-letniej historii rocka i festiwali w Jarocinie.

Skąd pomysł na otwarcie muzeum? Festiwal w Jarocinie to tylko klika dni lata, a fani polskiego rocka przybywali do miasta przez cały rok. Dzięki Spichlerzowi mają szansę nie tyle poznać historię tego gatunku muzyki, co poczuć klimat lipcowego festiwalu.

Nieprzypadkowo muzeum nazwano spichlerzem, znajduje się w specjalnie zaadaptowanym spichlerzu zbożowym, położonym w samym centrum miasta. To wystawa zdjęć oraz oryginalnych nagrań muzycznych i filmowych z koncertów. Spichlerz Polskiego Rocka jest obowiązkowym punktem na mapie każdego sympatyka tej muzyki!

Postaw na agroturystykę

Nigdy w życiu nie spałam w gospodarstwie agroturystycznym… Wreszcie miałam ku temu okazję. Wybraliśmy Folwark Konny Hermanów, który powstał z miłości do… koni.

Folwark Konny Hermanów

O hodowli koni marzyliśmy od zawsze, jednak brakowało nam odpowiedniego miejsca. W trakcie jednej z wędrówek po okolicy Nowego Miasta nasze nogi zawiodły nas do Hermanowa, starego upadającego gospodarstwa. Wyjątkowe położenie i malownicze otaczające tereny natychmiast skradły nasze serce – opowiada Sławomira Połczyńska, właścicielka folwarku.

Folwark Hermanów

Początki były skromne, rodzina musiała odrestaurować wszystkie budynki, ale serce i trud włożony w odbudowę Hermanowa popłaciły. Dziś Folwark Konny, to ogromne siedlisko, w którym można zarówno wypocząć na łonie natury, jak i nauczyć się jazdy konno.

Zaczęło się od trzech pokoi, skończyło na gospodarstwie, które pomieści 90 osób. Do tego hotel dla 60 koni, które mają u Sławy swój raj. Do Hermanowa można przyjechać, aby rozkoszować się otaczającą naturą i jedzeniem! Gospoda pod Rozbrykanym Kucem serwuje dania kuchni polskiej, które wiernie oddają tradycję regionu. Miejsce jest szczególnie uwielbiane przez dzieci, które od lat przyjeżdżają tu na wakacje w siodle, czyli kolonie jeździeckie, organizowane na różnych poziomach zaawansowania.

Wielkopolska uczta

Folwark Hermanów to idealne miejsce dla osób, które szukają wyciszenia i relaksu na łonie natury, daleko od zgiełku miasta. Przyznaję, że dawno się tak nie najadłam i nie wypoczęłam, jak na wielkopolskich łąkach u Sławy, która animowała nasz pobyt ciekawymi historiami z Hermanowa. Na pewno kiedyś wrócę tam na dłużej!

Prawdziwa gratka dla fanów sztuki sakralnej

Mowa o Opactwie Cystersów w Lądzie. To kolejny punkt wycieczki, który udało mi się zobaczyć. Ogromny kościół położony w powiecie słupeckim imponuje swoim wyglądem już z daleka. Dawny zakon cystersów, obecnie klasztor salezjanów, 13 lat temu został uznany za pomnik historii.

Opactwo w Lądzie

Według legendy klasztor został założony już w 1145 roku, więc jego historia sięga prawie 900 lat! Przez lata budynki przechodziły z rąk do rąk, służyły nawet za ośrodek Hitlerjugend…

Opactwo w Lądzie

Po wojnie, do klasztoru wrócili Salezjanie, którzy w 1952 r. otworzyli wyższe seminarium, 20 lat później, zajęli się również pracami remontowymi, które trwają do dziś.

Opactwo w Lądzie

Zespół klasztorny jest naprawdę ogromny, ale najbardziej imponujący jest kościół pw. NMP i św. Mikołaja – jeśli lubicie sztukę sakralną, koniecznie musicie go odwiedzić. Warto zadrzeć głowę do góry i zachwycać się freskami, którymi udekorowano kopułę.

Kościół w Lądzie

Wokół opactwa znajduje się ogród, po którym również można spacerować. A to nie koniec atrakcji w Lądzie…

Lawendowa wioska nad Wartą

Widziałam już wiele lawendowych wiosek, ale żadnej z takim widokiem. W Lądzie znajduje się bowiem pole lawendy, z którego jak na dłoni widać Wartę. Natomiast, gdy spojrzymy w lewo, za polami góruje opactwo. Skąd lawenda w Lądzie?

Lawenda nad Wartą

To pomysł Małgorzaty i Tomasza Sikorskich, którzy stworzyli magiczne, fioletowe miejsce zwrócone ku pradolinie Warty. Tomasz urodził się w Poznaniu, które uważa za najpiękniejsze miasto świata, lecz nienawidził stać w korkach. Szukał miejsca, w którym odpocznie od wielkomiejskiego tłoku i tak znalazł swoją oazę w Lądzie. Wraz z żoną stworzył miejsce, w którym można przysiąść na kwiecistym polu i napawać się widokiem, spróbować lawendowych lodów i zrobić zakupy w sklepiku.

ZOBACZ TEŻ: Turecka Prowansja niedaleko Burdur

Lawendowy Ląd

ZOBACZ TEŻ: Jak wygląda polska Prowansja? Zabrałam mamę do Lovendy Kujawskiej, aby to sprawdzić

Dla najmłodszych organizowane są warsztaty i spacery po polu, a dorośli na pewno ucieszą się na widok kawiarenki wśród lawendy, w której można spróbować herbaty z fioletowych kwiatów.

Na polu lawendy

Zważywszy na to, że pole znajduje się nad samą Wartą, warto było wsiąść na katamaran i drogę z Lądu do Pyzdr przepłynąć. Jako wielka fanka polskich rzek, byłam zachwycona tym odcinkiem Nadwarciańskiego Parku Krajobrazowego. Jest idealny zarówno na przeprawę owym katamaranem, jak i spływ kajakowy lub moim ukochanym SUPem. Naprawdę jest co podziwiać! Dookoła jest zielono, na łąkach pasą się krowy, po prostu jest sielsko.

Rejs Wartą

Wartą dopłynęliśmy prosto do  przystani w Pyzdrach. Niewielkiej miejscowości z wielką historią i perełkami turystycznymi, które trzeba zobaczyć.

Pyzdry widziane z wody

Co warto zobaczyć w Pyzdrach?

Po pierwsze: wiatrak holenderski

Zaczęliśmy od zwiedzenia odrestaurowanego wiatraka typu holenderskiego. Wybudowany na początku XX w., dokładnie w 1903 r., jest jednym z najlepiej zachowanych obiektów tego typu w Polsce. I naprawdę działa!

Wiatrak holenderski w Pyzdrach

Przewodnik, który nas oprowadzał, uruchomił maszynę, dzięki czemu mogliśmy zobaczyć, jak wygląda mechanizm wiatraka. Robi wrażenie.

W środku wiatraka

Wiatrak znajduje się na polu, wokół którego zasadzono drzewa owocowe. Idąc wzdłuż sadu, doszliśmy na wydmę, z której można podziwiać panoramę miasta. Wow. Byłam zachwycona. Niby miasteczko, ale widok na Pyzdry, miasto wybudowane nad samą Wartą, jest niesamowity. Dosłownie jak z obrazka…

Panorama Pyzdr

Po drugie: ogromny mural

Jeśli o obrazku mowa. W Pyzdrach znajduje się największy i najpiękniejszy mural w Wielkopolsce. Kojarzycie poznański mural na Śródce? Malunek w Pyzdrach stworzył ten sam zespół. Jest naprawdę ogromny, namalowany na ścianie hali widowiskowo sportowej, ma 30 m wysokości i 12 m szerokości.

Mural w Pyzdrach

Zwróciłam na niego uwagę już wcześniej, gdy tylko przejeżdżaliśmy przez Pyzdry. W całej okazałości widać go z mostu nad Wartą, ale najlepiej zobaczyć go z bliska. Przedstawia historię miasta i związane z nim legendy m.in. króla Kazimierza Wielkiego, który jako młodzieniec uciekł w Pyzdrach przed Krzyżakami oraz plebana z Biechowa, który szybuje z dziurą w brzuchu. To naprawdę trzeba zobaczyć!

Po trzecie: mozaikowe schody

Idąc od przystani, wchodzi się na bulwar nadrzeczny, który prowadzi prosto do muralu lub jeszcze wcześniej, na starówkę. Po drodze minęliśmy schody rodem z Rio de Janeiro. Chodzi o słynne mozaikowe schody, które prowadzą na stary rynek. Na górze znajduje się m.in. pofranciszkański klasztor, jeden z najlepiej zachowanych zabytków architektury średniowiecznej w Polsce.

Schody Mozaikowe w Pyzdrach

Ale mowa tu o schodach. To podobno najładniejsze schody w Polsce! Na 52 stopniach ułożono mozaikę, przedstawiającą ogromną rybę. Odsłonięte cztery lata temu, zaraz po muralu, są najpopularniejszym miejscem do robienia zdjęć w Pyzdrach.

Po czwarte: rynek z podcieniowym domem

Mimo że wcześniej najadłam się pysznym polskim jedzeniem w Barze Perkoz nad samą Wartą, nie omieszkałam spróbować słodyczy serwowanych w Kuczora Cafe. O ile ciasta były po prostu pyszne, o tyle lody były wyśmienite. Nigdy w życiu nie jadłam tak pysznych lodów pistacjowych! Połączenie słodkich lodów ze słonym smakiem pistacji, których kawałki chrupią w ustach – niebo w gębie. Będąc w Pyzdrach, musicie spróbować lodów w cukierni u Pana Przemka – właściciela Kuczora Cafe. Czuć, że wszystko jest przygotowywane od serca. Kawiarnia znajduje się w najstarszym budynku w mieście – domu pocienionym, stojącym na rogu rynku. W podziemiach znajduje się miejscowe muzeum z oddziałem poświęconym Szlakowi Piastowskiemu.

Kuczora Cafe w Pyzdrach

Pyzdry są wprawdzie małe, ale spokojnie można w nich spędzić cały dzień, jak nie weekend. Tylko dlaczego są wystrzałowe? Chodzi o imprezę nawiązującą do wydarzeń z 12 stycznia 1383 r. Tego dnia miało miejsce pierwsze udokumentowane użycie artylerii prochowej w Polsce. Aktualnie, co roku odbywa się impreza tematyczna Wystrzałowe Pyzdry.

Wystrzałowe Pyzdry

Spałam w kaliskim Hiltonie

Prosto z Pyzdr, udaliśmy się do ostatniego punktu naszej wielkopolskiej wycieczki – do Kalisza. Czekała mnie noc z kaliskim Hiltonie. Przecieracie oczy ze zdumienia? W samym centrum miasta, w budynku Fabryki Fortepianów CALISIA stworzono… hotel.

Calisia One

Hotel wewnątrz wygląda standardowo, mnie urzekł jego dziedziniec. Gdy spojrzałam przed okno, poczułam się jak w łódzkim Monopolis. Ceglana zabudowa, na dole stoliki pełne klientów pijących wino w pobliskich restauracjach. Muszę przyznać, że poczułam się światowo.

Hilton hotel w Kaliszu

Najważniejsza jest jednak historia tego miejsca. „Hotel z melodią w tle”, tak promuje się ten oddział Hiltona w Polsce. Hilton mieści się na terenie zrewitalizowanej słynnej na całą Polskę Fabryki Fortepianów i Pianin CALISIA, która działała prężnie przez 130 lat. Założona w 1878 r. przez Gustawa Arnolda Fibigera, istniała do 2007 r. Przy ulicy Fryderyka Chopina 9, wyprodukowano łącznie 130 tysięcy pianin i dwa tysiące fortepianów!

Na miejscu dawnej fabryki, stworzono kompleks Calisia One, które cały czas nawiązuje do historii tego miejsca. Fasada budynku przypomina klawisze pianina, zaś na wejściu stoi ogromny fortepian. Dziedziniec, który urzekł mnie najbardziej, tworzy niepowtarzalny klimat Kalisza i widać, że mieszkańcy go uwielbiają.

Co warto zobaczyć w Kaliszu?

Kaliski Hilton natchnął mnie swoją niesamowitą historią, ale chciałam zobaczyć jeszcze samo miasto. W Kaliszu byłam wielokrotnie, nigdy jednak nie zajrzałam na starówkę. Nie miałam pojęcia, że miasto posiada tak piękną panoramę, którą można zobaczyć z wieży zabytkowego ratusza.

Kalisz

– Muzeum i widok na panoramę miasta

Jeśli o ratuszu mowa – znajduje się w nim informacja turystyczna oraz interaktywne muzeum miejskie na kilku poziomach. Zaczynając od podziemi, dochodzi się do wieży, z której rozpościera się widok na całe miasto. Trzeba wejść wysoko, ale naprawdę warto. Takiej starówki może pozazdrościć niejedna polska metropolia. To rzędy dachów kamienic, za którymi jest tylko zieleń.

– Basztę Dorotkę

Spacerując po Kaliszu, warto zajrzeć do Baszty Dorotka, w której można obejrzeć legendy miejskie m.in. o Dorotce, którą ojciec zamknął w owej wieży. Chciał uchronić ją przed uczuciem do ubogiego szewczyka Marcina, a sprawił, że córka umarła w baszcie z głodu i tęsknoty. O legendach i historii miastach można posłuchać w Centrum Kaliskich Baśni i Legend właśnie w baszcie.

Baszta Dorotka

– Muzeum Osiakowskich

Zastanawialiście się kiedyś, gdzie trafiają te wszystkie bibeloty, które przez lata wyrzucamy z domu? To raj dla fanów pamiątek i udręka dla osób kochających minimalizm. Niemniej, muzeum warto zobaczyć.

Muzeum Sztuki Użytkowej

To 11 sal wystawowych związanych zarówno z Kaliszem, jak i całym światem. Mieści się w dawnej dzielnicy żydowskiej, a jego nazwa upamiętnia ostatnich właścicieli kamienicy, którzy zginęli w łódzkim getcie. Nie bez przyczyny piszę o dzielnicy żydowskiej – założyciel muzeum, Andrzej Banert, zebrał mnóstwo pamiątek, które przywozi z Izraela. Można też obejrzeć eksponaty z czasów okupacji Kalisza, czasów PRL-u, a dodatkowo ze starej apteki, fryzjera, stolarza czy szewca. Od wyboru do koloru i to dosłownie!

– Rejs po parku w Kaliszu

Swój krótki pobyt w Kaliszu, zakończyliśmy rejsem łodzią po rzece Prosna, aby zobaczyć miasto z perspektywy wody. Już na sam koniec, zjedliśmy pyszny obiad w Restauracji Ratuszowej, w której porcje są dla co najmniej trzech osób!

Rejs po Prosnej

**

To były trzy intensywne dni, podczas których na nowo poznałam Wielkopolskę. Mieszkając i studiując w Poznaniu, przez myśl mi nie przeszło, aby zwiedzać to województwo, już wiem, że popełniłam błąd. Wielkopolska jest ogromna i naprawdę warta zobaczenia!

[Wyjazd na zaproszenie Wielkopolskiej Organizacji Turystycznej/ LIPIEC 2022]

Tagi: , , , , , ,